Minka – piesek dzięki któremu zostałam psim fryzjerem

Minka i ja

Minka to mała, czarna suczka rasy „Koktajldog”, jak to określają moi synowie. Mała znajdka, nasza pamiątka z letnich wakacji. Przyszła za Wojtkiem i… została.

Minka też była moim natchnieniem aby zostać psim fryzjerem… ale od początku…

Wakacje spędzaliśmy w Pustkowie, w małej nadmorskiej miejscowości. Pewnego dnia Wojtek i mój mąż poszli po zakupy do sklepu. Tam zobaczyli małego, kudłatego psa, trochę wyglądem przypominającego terierka pomieszanego z pudelkiem i jeszcze kilkoma innymi rasami, ale chyba najbardziej przypominała wyglądem indyjskie krowy – sama skóra i kości.

Pies miał pełno kleszczy, był niemiłosiernie chudy i zapchlony, był wyliniały, ale miał śliczny pyszczek i piękne czarne oczka. Oczywiście Wojtek zawołał pieska, żeby dać mu coś zjeść. Mój mąż próbował tłumaczyć, że to może być czyjś pies i żeby go nie wołać, ale Wojtuś musiał się jeszcze z pieskiem pożegnać…

„Pa pa piesku!”… i piesek dryb, dryb za Wojtkiem.

„Nie idź za nami piesku”… dryb, dryb…

„Wróć, bo się zgubisz piesku”… dryb, dryb…

I tak przyszedł piesek za Wojtkiem do ośrodka, w którym mieszkaliśmy.

Daliśmy jej trochę jedzenia i wodę. Gdy zjadła, od razu pobiegła z Wojtkiem i Mikołajem do bawiących się dzieci. Jednak po 10 minutach zabawy pies nagle padł na ziemię jak nieżywy. Wystraszyłam się, że coś jej się stało, gdy podbiegłam do niej okazało się, że śpi! Po prostu była tak wyczerpana, że zasnęła.

Wykorzystując chwilę zwołaliśmy rodzinną naradę. Rok wcześniej, pożegnaliśmy naszą labradorkę Lunę. Chłopcy bardzo tęsknili za psem. Mój mąż też przyznał, że marzył mu się mały pies. Postanowiliśmy ją przygarnąć, najpierw jednak chcieliśmy pojechać do weterynarza, żeby sprawdzić, czy nie ma jakiegoś czipa, lub ktoś nie zgłosił jej zaginięcia.

Gdy decyzja zapadła… pies zniknął.

Minka

Zaczęliśmy gorączkowo jej szukać. Obeszliśmy wszystkie ośrodki, jadłodajnie, bary na plaży. Zadzwoniliśmy do straży miejskiej i wójtów Pobierowa, Rewala, Pustkowa. Obeszliśmy wszystkie sklepy i parkingi. Postawiliśmy na nogi całe Pustkowo i leżące obok niego inne miejscowości. Psa kojarzono, widziano jak się od jakiegoś czasu tułał po miasteczku i plaży, ale przepadł jak „kamień w wodę”. Było nam strasznie smutno, ale cóż było robić? Zostawiliśmy, gdzie się dało numer telefonu i opis psa, żeby nas powiadomiono, gdyby ktoś ją zobaczył.

Minęły 2 dni, gdy o 6 rano w niedzielę zadzwonił pan pilnujący parkingu dwa ośrodki dalej.

„Niech pani przyjdzie, bo chyba mam pani pieska!”.

Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam na parking. Już z daleka zobaczyłam że to NASZ PISIAK!

Parkingowy trzymał ją na rękach. Była trochę wystraszona, ale jak mnie zobaczyła, to zaczęła merdać ogonkiem – poznała mnie!

Zaniosłam ją do naszego domku. Wszyscy bardzo się cieszyli, że się odnalazła. Postanowiliśmy nie czekać tylko szybko pojechać z nią do weterynarza. Najbliższy czynny był w schronisku w Kołobrzegu.

W schronisku poprosiliśmy, żeby sprawdzono, czy ktoś nie zgłosił zaginięcia takiego pieska.

Pan weterynarz popatrzył na nas przeciągle i powiedział, że w okresie wakacyjnym to on takich piesków ma do 10 tygodniowo. Ludzie wyrzucają pieski, bo wyjazdy, wakacje itp., ale oczywiście sprawdził, czy nie ma czipa i potwierdził, że z wyglądu i ogólnej kondycji psa wnioskuje, że musiała sobie radzić sama już od długiego czasu, bo jest bardzo wychudzona i ma bardzo starte opuszki łap. Określił jej wiek na około pół roku i zasugerował, że chyba ktoś wyrzucił szczeniaka, a on sobie jakoś poradził.

Trzymałam ją na rękach, a ona chyba czuła że „ważą” się jej losy, bo położyła mi mordkę na ramieniu i zaczęła popiskiwać.

Minka i synowie

„W życiu Cię tu nie zostawimy” pomyślałam – klamka zapadła – MAMY PSA!

Odrobaczyliśmy ją i odpchliliśmy. Ponieważ Wojtek „znalazł” psa, Mikołaj postanowił, że kupi psu za swoje pieniążki smycz, obrożę i zabawki, żeby to był też „jego” piesek 😀

Gdy wróciliśmy do ośrodka pies poszedł spać, a my zaczęliśmy się zastanawiać nad imieniem dla niej. Długa debata i nagle chłopcy mówią „Mamo ona musi nazywać się MINKA! Ona ma taki słodki pyszczek, taką słodką minkę!” – no i zostało Minka 😀

Cały ośrodek przynosił smakołyki dla naszej znajdki, staliśmy się również rozpoznawalni w całym miasteczku, ale to nie dziwi po takiej wielkiej akcji poszukiwawczej 😉

Minka była półdzika, miała też dużo złych nawyków, no ale długo musiała sobie sama radzić, więc nie dziwiło nas jej zachowanie i trochę martwiliśmy, jak będzie zachowywać się u nas w domu. Skróciliśmy więc urlop i postanowiliśmy szybciej wrócić do Wrocławia, żeby Minka zdążyła się przyzwyczaić do nowego domu zanim pójdziemy do szkoły i pracy, a ona zostanie w nim sama.

W drodze powrotnej do Wrocławia pies spokojnie spał, do czasu aż zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej na przerwę. Za żadne skarby nie chciała wyjść z samochodu. Leżała na podłodze koło moich nóg, więc chciałam ją najpierw wysadzić, żeby wygodnie wyjść, ale ona zaparła się pazurami i nie chciała się ruszyć. Dopiero jak ja wysiadłam pierwsza, z małymi oporami wysiadła za mną. Trzymała się blisko moich nóg i szybko chciała wracać z powrotem do auta. Takie zachowanie utwierdziło nas w przekonaniu, że faktycznie musiała zostać wyrzucona i bała się, że znowu ją ktoś zostawi.

Minka dopiero po pół roku zaczęła się do nas przytulać. Traktowała nas jak swoje stado, ale nie była wcześniej nauczona głaskania, przytulania. Bardzo lubiła bawić się z dziećmi, za to strasznie szczekała na mężczyzn z brodą, a już szczególnie gdy szli z naciągniętym na głowę kapturem.

Teraz nie ma większego Przytulaka niż ona. Uwielbia rodzinne wycieczki: te piesze i samochodowe. Szaleje z dziećmi na spacerach i w domu. Jest naszym małym Kłaczuszkiem, oczkiem w głowie moich dzieci i moją małą inspiracją.

Tak , tak! To dzięki niej, a dokładnie za którymś razem gdy ją strzygłam, pomyślałam
– a może powinnam zająć się strzyżeniem psów, zostać groomerem – może to jest właśnie TO, co powinnam robić profesjonalnie?
Coś co sprawia mi przyjemność, coś co lubię i umiem robić?
Psy towarzyszą mi od dziecka, znam się na nich, potrafię z nimi rozmawiać i zajmować się nimi.
Nie raz pomagałam i doradzałam innym, jak pielęgnować i opiekować się ich psami.
Może powinnam zająć się tym tak na poważnie, nie tylko hobbystycznie i z miłości do piesków?

Minka

I tak powstał pomysł na Salonik. Oczywiście musiał nazywać się Psia Minka, nie było innej opcji! Moi synowie wymyślili nazwę na cześć naszej suni. Minka posłużyła też za modelkę do stworzenia logo Saloniku.

Przygarnięcie jej okazało się najlepszą rzeczą, jaka mogła przydarzyć się naszej rodzinie.
A ja dzięki niej zostałam profesjonalnym psim fryzjerem i spełniam swoje marzenia!